Praca, Natura i Zwiedzanie WAT w South Lake Tahoe

Ale o co chodzi?
Dlaczego właśnie stany, biorąc pod uwagę, że w Europie mamy tak blisko wiele innych pięknych krajów, w których można zarobić i zwiedzać, a do tego jest dużo bliżej… No i o jaki „WAT” chodzi?!
Piszę ten wpis z pięcioletniej perspektywy więc moje wspomnienia mogę być nieco inne, ale zdecydowanie pamiętam, że po zrobieniu pierwszego koku (przeprowadzka do dużego miasta by studiować), chciałam poszerzać horyzonty i iść „jeszcze dalej”. Z Europą, prawda, jest dużo możliwości, ale ja jednak nie miałam konkretnych możliwości ani znajomych, z którymi mogłam wyjechać.
Na studiach poznałam koleżankę, która opowiedziała mi o tym projekcie i przedstawiała go w samych realtywach, zaczęłam więc szukać więcej informacji, znalazłam nawet spotkanie informacyjne, w którym wzięłam udział. Oczywiście i w tym przypadku nie znałam nikogo, z kim mogłabym jechać, postanowiłam więc wybrać się sama. Samotne podróże mają oczywiście swoje plusy i minusy, jest się wtedy na pewno bardziej otwartym na poznawanie ludzi. Co jest bardzo dobre, bo w podróżach zdecydowanie najbardziej sobie cenie poznawanie kultury oraz nawiązywanie nowych znajomości.
WAT – czyli skrót od projektu Work and Travel – jest to projekt przeznaczony dla studentów, którzy w okresie wakacyjnym chcieliby wyjechać do stanów, popracować, oraz zaroić kilka $ które później najczęściej przeznaczają na podróżowanie.
No dobrze, ale dlaczego South Lake Tahoe?! Na stronie pośrednika miałam możliwość wybrać konkretne miejsca pracy z prawdopodobnym stanowiskiem. Jakoś tak kasyna przemówiły do mnie i dodatkowo możliwość bycia blisko natury i jeziora… to były główne atuty zdecydowanie.
Większość pewnie powiedziała by, że miałam dużo kasy, żeby wyjechać. Nie koniecznie. Był cel, to trzeba było znaleźć środki 😉

Mapa mojego pierwszego, tak dalekiego lotu Warszawa – Los Angeles.
Moja Historia Zatrudnienia w USA
Chcąc wyjechać na projekt w poszukiwaniu pracy ma się kilka możliwości. Pracę można oczywiście poszukać samodzielnie w miejscach takich jak parki narodowe, kurorty wakacyjne, restauracje czy parki rozrywki. Ja zaczynając mój program, nie miałam dużego doświadczenia w pracy za granicą, otaczającą ją dokumentacją i całymi procedurami. Poziom znajomości angielskiego też nie był na wybitnie wysokim poziomie, postanowiłam więc skorzystać z pośrednika. I to jest druga opcja, gdzie korzysta się z bazy ofert pracy dostępnych na stronie pośrednika. Bezpośrednio można wybrać ofertę pracy, wiedząc jaką stawkę będzie się zarabiać i w jakim miejscu pracować, co może też być bardzo istotne.
Sama zgłosiłam się na program pość późno, o ile pamiętam był to październik/listopad, a na te projekty warto zgłaszać się dość szybko, nim pozycje pracy zostaną rozdane. Pośrednik pomógł z aplikacją na wizję, umówił rozmowę kwalifikacyjną z pracodawcą oraz pomógł w przygotowaniu wszystkich niezbędnych dokumentów. Czy dałoby się to zrobić samemu? Myślę, że zdecydowanie tak, ale z perspektywy czasu cieszę się, że wybrałam pośrednika, który zaoszczędził mi dodatkowego stresu, czasu na samodzielne poznanie wszystkich procedur i świadomości, że w razie problemów zawszę mogę się do kogoś zwrócić.
Wyjazd taki był dość kosztowny, ponieważ o ile dobrze pamiętam, razem z lotami w dwie strony, pośrednikowi zapłaciłam około 10 tyś złoty (na rok 2018). Zarabiając wtedy stawki około 10-12 zł/h, nie było to zbyt łatwe. Pamiętam, że oszczędzanie na wyjazd zajęło mi 2 lata. Przeprowadziłam się zdecydowanie dalej od centrum, by wynajmować pokój w najniższej możliwej cenie. A po studiach starałam się pracować jak najwięcej i… jakoś się udało 🙂
Ale o samej pracy… Prace wybrałam w kasynie Hard Rock gdzie aplikowałam na posadę pomocy kelnerki. Po pierwsze, miałam świadomość, że mój angielski nie jest idealny. Po drugie, USA ma dość dużą kulturę napiwkową, co dawałoby dodatkową pensje. Ostatecznie po rozmowie kwalifikacyjnej (lub nagranym filmiku video, nie jestem teraz pewna), przydzielono mnie na posadę RECEPCJONISTKI w części hotelowej. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy bać, jednak z perspektywy czasu, myślę, że to właśnie ta praca pomogła mi rozwinąć w znaczącym stopniu język angielski. Po przyjeździe szukałam oczywiście dodatkowej pracy, jednak była to bardzo mała okolica z dużą liczbą pracujących studentów, więc do samego końca nie udało mi się znaleźć innej pracy.


W wolnym czasie...
Wolny czas w dużej mierze spędzałam na plaży lub spacerując po górach. Odnalazłam również niebezpieczny sklep ROSS, który często lubiłam odwiedzać, i choć rzeczy są tam mega tanie, trzeba uważać ile się kupuje, by móc spakować się w drodze powrotnej. Wieczorami wraz z innymi studentami spotykaliśmy się by pograć w katy lub inne gry planszowe, pośpiewać czy po prostu porozmawiać. W każdy weekend w pobliskich kasynach odbywały się imprezy. Jedne z nich były darmowe, inne płatne, więc weekend tradycyjnie spędzaliśmy na parkiecie.
By zrobić większe zakupy, często składaliśmy się i wynajmowaliśmy auto, a po zakupach zwiedzaliśmy pobliskie miejscowości.



Będąc w dwóch stanach w tym samym czasie,
jednocześnie w Kalifornii i Newadzie

Widok z góry na Hard Rock oraz jezioro Tahoe
Budowanie nowych relacji
Jedną z najbardziej ekscytujących części programu Work and Travel jest możliwość poznawania ludzi z całego świata. Niezależnie od tego, czy jesteś introwertykiem, czy ekstrawertykiem, z pewnością znajdziesz tu coś dla siebie. W pracy głównie współpracowałam z Amerykanami, klientów natomiast mieliśmy z całego świata (w tym również z Polski :)).
Po pracy, w naszym ośrodku, spotykaliśmy się z Polakami, Tajami, Hiszpanami, Dominikanami, Macedończykami, Serbami… wiec tak naprawdę to ode mnie zależało jak wielu ludzi chcę poznać i jak jak spędzić z nimi czas. Ludzie na takich wyjazdach są bardzo otwarci, wielu z nich podróżuje samotnie, tak jak ja, więc zdecydowanie łatwo znaleźć nowe przyjaźnie, znaleźć kogoś kto chce się przejść na spacer, pogadać czy iść na zakupy.


Niezapomniane krajobrazy, cudowna przyroda
Myślę, że tu zbyt wiele nie muszę mówić. Same zdjęcia być może nie oddadzą tego całkowicie, ale przyroda jest nie zwykła i często podróżując, możemy odkrywać jej nowe oblicza. Poniżej wrzucam kilka zdjęć, by choć trochę podzielić się z Wami tymi widokami.









Nieudany lot balonem - ku przestrodze podróżniczej na czym nie oszczędzać
Tytuł związany z lotem balonem nie jest tu żadną przenośnia ani innym środkiem stylistycznym… Po pewnym czasie pracy na recepcji, otrzymałam od pracodawcy nagrodę za wyniki w pracy. Był to kupon na lot balonem, taki prawdziwy! Skontaktowałam się z firmą i umówiłam na konkretny termin o konkretnej porze. Loty odbywały się bardzo wcześnie, lecz stwierdziłam, że to nic takiego. Kilkukrotnie sprawdziłam wskazane miejsce, pobrałam mapy offline, pożyczyłam rower od kolegi i ruszyłam gdy było jeszcze ciemno. Niestety, gdy dojechałam na wskazane miejsce, nie znalazłam nic oprócz pola i jakiejś siłowni. Nie mogłam się skontaktować z firmą, ponieważ nie miałam amerykańskiej karty SIM… na siłowni znalazłam jakąś osobę z telefonem, która pozwoliła mi zadzwonić, jednak pod wskazanym numerem nikt już nie odbierał. Wszystko to było oszustwem czy przez moją oszczędność ominął mnie nadzwyczajny lot balonem? Tego niestety już się nigdy nie dowiem.
Kolejną też moją nauczką było nie zabranie komputera ani aparatu. Mój stary telefon zaczął bardzo się psuć, do tego stopnia że wyłączał się bez powodu i nie chciał robić zdjęć. W wolnym czasie nie spędzałam wiec za dużo czasu na technicznych urządzeniach, bo po prostu ich nie miałam, co zdecydowanie utrudniało znalezienie pracy czy efektywne wykorzystywanie czasu.
Inną też przestrogą, która była plusem i minusem jest branie najtańszego noclegu z wieloma osobami. Z jednej strony są to oszczędności, z drugiej jednak nie ma prywatności ani zbyt dużo miejsca. Choć takie sytuacje sprawiają również, że nie spędzamy wolnego czasu w takim pokoju tylko każdą wolną chwilę wolimy być po za nim co motywuje do aktywnego zwiedzania 🙂

na koniec... zwiedzanie i odkrywanie USA
Oczywiście po kilku miesięcznej pracy miałam możliwość powrotu bezpośrednio domu, ale jak mogłabym nie skorzystać z możliwości zobaczenia choć kilku miejsc, skoro byłam już w Kalifornii… Budżet był zdecydowanie nie pozwalał zwiedzić wszystkiego, ale udało mi się odwiedzić:
Carson City
Stolica Nevady, położona u podnóża malowniczych gór Sierra Nevada, co oferuje wspaniałe widoki i dostęp do różnorodnych atrakcji outdoorowych. Miasto jest znane ze swojego historycznego charakteru, z licznymi muzeami i zabytkowymi budynkami.



Sacramento (stolica Kalifornii) oraz San Francisco

Capitol Museum Sacramento


Sacramento jest znane z pięknych, historycznych dzielnic, takich jak Old Sacramento, gdzie można poczuć atmosferę gorączki złota i podziwiać zachowane XIX-wieczne budynki. Miasto jest również ważnym ośrodkiem kulturalnym, z licznymi teatrami, galeriami sztuki i muzeami. Nie brakuje tu również zieleni, pięknej roślinności oraz parków, w których można odpocząć.

San Francisco i jego charakterystyczne wzgórza z ikonicznym mostem Golden Gate, oferuje niepowtarzalne połączenie miejskiego życia i malowniczych krajobrazów. Jest to trzynaste największe miasto w USA, które dokoła otaczane jest Oceanem Spokojnym.



Nieziemskie Hawaje
Wpis o wycieczce oraz zdjęcia znajdziecie na stronie -> Hawaje – 3 dni na niezwykłej wyspie Kaua’i
Słoneczne, szalone i jednodniowe Las Vegas
Wpis o wycieczce oraz zdjęcia znajdziecie na stronie -> Najpopularniejsza Aleja Świata – Las Vegas
Miasto, które nigdy nie śpi – New York
Dla mnie jako miasto wiecznego pośpiechu i ogromnych budynków. W Nowym Jorku miałam samolot oraz 2-3 dni na zwiedzanie. Zdecydowanie nie był to wystarczający czas i mam nadzieję, że będę miała okazję jeszcze powrócić, ponieważ czuję, że nie poznałam tak naprawdę tego miasta. Chciałabym go również odczarować, ponieważ przez połowę mojego pobytu była straszna ulewa, przez co poniekąd spóźniłam się 5 minut na odprawę (do lotu było jeszcze 45 min, ale nie mogłam już przejść przez odprawę), co kosztowało mnie dodatkowe 3 tysiące na kolejny lot… Samo jednak miasto musi mieć „to coś”, że jest tak popularne i mam nadzieję, że pewnego dnia to odkryję 🙂








Wyjazd 2018
Wpis 2024